niedziela, 11 września 2016

Nowe szlaki i jak poszukiwanie skarbu może się znudzić...

Pierwszy post szyje igła z nitką...
Przyznaję się - do tej pory bardzo bałam się igły z nitką i kawałkiem materiału (przy dzianinie też ręce mi się nie raz trzęsły). Ale do odważnych świat należy, a nie wszystko na drutach się zrobi - chociaż dużych projektów wciąż nie lubię - będą pierdołki :D

Pierwszy projekt był planowany od dawna, odkąd dostałam piękne skrawki tkanin chustowych w prezencie :D Czekał jednak z lenistwa. I bynajmniej nie z końca lenistwa zaistniał!

Ostatnie dwa-trzy tygodnie były dla nas bardzo trudne - nasza córa najpierw zerwała jedną materiałową zawieszkę do smoczka, a potem wybrudziła do niemożliwości drugą. Obie na jakiś czas zniknęły, ta brudna nawet jakoś tak z powierzchni ziemi chwilowo... A porwana mimo iż wiązana na milion supełków, wciąż się rwała, aż w końcu od tygodnia byliśmy bez zawieszek. No i dzięki temu nasze dziecko odkryło genialną zabawę!

Zabawa polegała na wyrzucaniu smoczka, gdzie popadnie i szukaniu go wraz z rodzicami. Całkiem fajne poszukiwanie skarbów, jedna do czasu...

Do czasu aż jedn raz wracaliśmy do domu we trójkę po zmroku, a nasze siedzące w wózku dziecko szurnęło smoczek w kierunku trawnika... Ona w wózku miała niesamowite frajdę, a my na kolanach przeszukiwaliśmy trawę świecąc sobie komórkami. Widok bezcenny.

Następnego dnia powstało to - na razie ręcznie (i krzywo), bo maszynę dopiero oswajam (obserwujemy siebie na wzajem :D ), uważam jednak, że jak na pierwszy raz, to wyszło całkiem nieźle :D